czwartek, 13 marca 2014

Dzień dziesiąty...

Z zeszytu:

"To był bardzo fajny dzień. Wczoraj wieczorem powiedziałem matce, że dziś jest spotkanie z rodzinami alkoholików. Przyjechała na nie. Pomogło mnie to. Dodatkowo przywiozła mnie trochę jedzenia zatem wyżywienie stanie się bardziej treściwe. Głównie o obkład chodzi. 
Pograłem dziś znowu (wreszcie) w boules. W dodatku nie sam, bo jeden mecz z kolegą A i dwa z D. Pierwszy wygrałem, kolejne na zmianę. 
Obiad był niezły (pyry, kapucha i kaszok), choć zupa jak do tej pory najgorsza (1).
Na mitingu był bardzo ciekawy gość (2). Dość specyficzne miał podejście, ale z każdej wypowiedzi można coś ciekawego wyciągnąć. Trzeba tylko chcieć..."

(1) Co rzadko się zdarzało, zjadłem tylko jedną. W większości brałem dwie, niekiedy trzy. W sumie, wraz z mlecznymi zjadałem ok. 20 talerzy zupy tygodniowo.
(2) Według planu zajęć. Sobota, czyli miting spikerski, na który zapraszany jest gość z zewnątrz. Alkoholik z większym stażem trzeźwienia, który opowiada o sobie, swojej przeszłości oraz o tym, jak żyje obecnie. Wiele tych spotkań wzbudzało różne, często negatywne emocje. Osobiście tego nie rozumiem, bo zawsze staram się skupiać na tym, co mogę wyciągnąć dla siebie. Nie da się życia drugiego człowieka przełożyć na własne, jednak niekiedy wystarczy jedno wypowiedziane zdanie, by móc sobie pomóc.
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz