"Obudziłem się zły jakiś. W zasadzie to nie wiem dlaczego. Nic się nie stało, pogoda ładna, nie pada, ciepło, pewnie nawet słońce wyjdzie (1). Jak na połowę grudnia jest wręcz wyjątkowo. Dziś zdajemy dyżur. Ktoś, kto przejmie palarnię to chyba się wkurzy. Kolega R. nie wysypał petów z wiadra, nie wyniósł też worków. Chyba, że się zreflektuje (2).
Dziś jedna osoba wychodzi, kolega P. Na społeczności bardzo mało się wypowiedział i został niezbyt korzystnie odebrany przez terapeutów (3). Wspomnianą społeczność prowadziłem ja.
Na grupie rozwiodłem się nad swymi uczuciami, a głównie nad mym rozdrażnieniem. Terapeuta polecił mnie, bym pogadał z trzema osobami, za którymi nie przepadam (4). Spróbowałem z kolegą P. z naszego pokoju. To chyba nie ma sensu, bo w trzy minuty przeciągnąłem go na swoje racje. Pogadam o tym jutro.
Kolega A. przeczytał swoją pracę. Bardzo wysoki mur zaprzeczeń i iluzji. Dopiero po wielu pytaniach i informacjach zwrotnych przyznał, że ma dozór kuratora. Żona, facet od dywanów, on pijany z nożem, policja, wyrok, rok w zawieszeniu na trzy...
Obiad był rekordowo obfity, bo załapałem się na dwa bigosy, opór chleba i dwie zupy.
Bardzo ciekawy wykład z A. mieliśmy. Dotyczył powodów, dla których alkoholicy wracają do picia, czyli różnych mechanizmów.
Cholerne święta nadchodzą i społeczność chce je zorganizować po swojemu. Zrzuta po dwie dychy i wielkie plany. Wkurwia mnie to, bo same święta w takich warunkach nie są fajne, a poza tym, nie mam kasy (5)."
(1) Taki banał myślowy mnie wtedy dopadł chyba. Skoro pogoda ładna, to znaczy, że jest OK. Tak, jakby aura cokolwiek miała w mym życiu coś zmienić.
(2) Zasady dość proste. Po dyżurach zdaje się rejony w przyzwoitym stanie. Po oddziale nieraz różnorakie emocje krążą i takie pozornie drobne zaniedbanie może się przeobrazić w niezłą aferę. Komuś, kto odczuwa spore napięcie, a każdemu z nas się to zdarzało, niewiele trzeba, by się rozjuszył.
(3) To, co pacjent mówi na pożegnanie w pewnym stopniu wskazuje na jego dojrzałość. Oczywiście trzeźwą dojrzałość, czyli to jak przepracował swoją terapię.
(4) Jedno z różnorakich zadań terapeutycznych, jakie otrzymywaliśmy. Zawsze były świetnie przemyślane, trudne i trafiały w nasze słabości.
(5) Dla odmiany grono terapeutyczne było tym faktem ucieszone. Twierdzili, że jeszcze nie było tak aktywnej i zgranej grupy, która pragnie czegoś fajnego. Hmmm...
(<< dzień trzydziesty dziewiąty) (dzień czterdziesty pierwszy>>)
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz