wtorek, 16 września 2014

Dzień trzydziesty piąty...

Z zeszytu:

"Nie mogłem zasnąć wieczorem. Nic negatywnego w sensie myśli, ale jednak. Chciało mnie się jeść, palić i nie wiem co jeszcze. Nie spałem chyba do pierwszej, dlatego po obiedzie mnie zmuliło. Nie było jednak czasu na drzemkę.
Jutro wychodzi kolega Ł. z naszego pokoju. Jakoś nie przypadł mnie nigdy do gustu. Jakoś nie mam zaufania do gościa albo po prostu złe przeczucia... (1)
Część grupy mieliśmy dziś z L. Nie przepadam za takimi wymianami, ale cóż począć. Siła wyższa (2). Z Z. jest zupełnie inaczej. Dziś, jak kolega D. czytał pracę o swej koncentracji, to mocno się z tym utożsamiałem. To w sumie dobrze, że potrafię odnajdywać analogiczne zachowania w sobie.
Ogólnie dzień niezbyt interesujący. Wykład z H. mało ciekawy (3). Bez porównania z wczorajszym, prowadzonym przez Z., o sponsorach."

(1) Przekrój społeczeństwa na terapii jest ogromny. Nie każdego da się polubić, czy zrozumieć. Pozostaje jedynie zaakceptować jako człowieka o tym samym problemie. Taki właśnie miałem do tego stosunek. Tak czy inaczej wiele widziałem i słyszałem mimo woli dlatego stosunek co do niektórych był taki a nie inny.
(2) Faktycznie był taki moment, że przyzwyczaiłem się najbardziej do jednego z terapeutów. Gdy przychodził drugi opiekun naszej grupy lub ktoś inny, w zastępstwie, to nie byłem zbyt szczęśliwy. Z czasem nauczyłem się z tym żyć i czerpać od każdego to, co może mnie dać najlepszego. Po pewnym czasie zmiany zaczęły mnie nawet cieszyć.
(3) Wielkie serce dla pacjentów, ogromna wiedza, jednak brak umiejętności ciekawego przekazania tematów. 
(<< dzień trzydziesty czwarty) (dzień trzydziesty szósty >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz