wtorek, 23 września 2014

Dzień trzydziesty szósty...

Z zeszytu:

"Wczoraj znów dość późno zasnąłem, po 23. Całkiem ciepły dzień się zapowiada. Rano około zera było. 
Dwie osoby dziś wychodziły w trybie normalnym - koledzy Ł. i R. Na własne życzenie wyszedł też kolega dziwny M. (1). Ponoć wszystko już wie.
Kolega R. mnie wkurzył rano. Na tarasie wypowiedział się o koledze J., że głupi, bo gada tylko na oddziale, a na grupie milknie. Niefajna zagrywka i nie spodziewałem się jej po R. Na społeczności, podczas pożegnania zaczął trochę filozofować, lecz mu L. przerwała. Do tego jeszcze później wypowiedział się w żenujący sposób. Konkretnie, że wszystko już wie, jest zdrowy, inny niż my, którzy tu zostajemy i że se poradzi. Heh...
Dzisiejsza opowieść kolegi Ł. o "jego" narkotykach i lekach ponownie wybiła mnie z rytmu. Nie do końca to rozumiem. Ciężko mnie znaleźć analogie do siebie. Drugą część grupy ponownie z L. mieliśmy. 
Dziś po raz kolejny studenci byli, ale ja se odpuściłem spotkanie z nimi. Ileż można? Na mitingu za to byłem. Obowiązkowo i bardzo pozytywnie. Wysysam z tego, co najlepsze. Później już tylko spóźniona kolacja o dziewiętnastej, kąpiel i spokój.
Nowe osoby na oddziale to dwie kobiety i dwóch facetów. Jeden z mężczyzn pijany, nawet nie wiem jak wygląda, bo w pokoju siedzi. Jedna z kobiet, L., to jakaś patologia. Wini córkę, którą nazwała per kurwa, za swoją przeszłą i obecną sytuację. Żal słuchać, co ona gada."

(1) Notabene moje przeczucia co do jego osoby okazały się niestety słuszne. Długo trzeźwością się nie cieszył. Na oddziale detoksykacji wylądował w ciągu półtora, dwóch tygodni.
(<< dzień trzydziesty piąty) (dzień trzydziesty siódmy >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz