poniedziałek, 13 października 2014

Dzień trzydziesty siódmy...

Z zeszytu:

"Rano spacer do laboratorium z dwiema nowymi uskuteczniłem. Ze względu na tempo L., trwało to niemal godzinę (1). Przekleństw w tym czasie usłyszałem co nie miara. Rekordzistka wśród kobiet, jakie udało mnie się do tej pory poznać. Na jutro do labo mam jedną osobę, która dzisiaj przybyła.

Wyszedł kolega A., którego namówiłem podczas zajęć TAZA (2). Podczas jego pożegnania, wśród terapeutów dały się wyczuć spore wątpliwości co do jego dalszej trzeźwości. Dodatkowo dwie osoby wyleciały za wczorajszą wycieczkę do Biedronki (nowy kolega S. i młody Ł. z naszej grupy). Dyscyplinarka tak zwana (3). Po społeczności poszliśmy do sklepu. Oczywiście legalnie, dlatego tym dziwniejsze jest to, że wczoraj koledzy udali się samowolnie.
Na społeczności jedna terapeutka mnie drażniła, bo cały czas z kimś gadała. Poszedłem jej to później powiedzieć. Tak asertywnie oczywiście i stwierdzam, że wcale nie było to łatwe. Prościej byłoby ulec złości.
Dziś przedpołudniową grupę mieliśmy z K., bo nasz Z. musiał się zwinąć wcześniej. Po obiedzie mieliśmy z L. Dość luźne gadki były. L. prowadziła także wykład. Słabo w nim uczestniczyłem, bo zmęczony byłem i po zajęciach położyłem się na godzinę. Później durny film, prysznic, kolacja i teraz kawa.
Gadałem dziś z kolerzanką N. przez telefon, ale jakoś tak dziwnie. Chwilami to się czuję, jakby chciała, bym ją zabawiał. Masakra. Sama o sobie to nic, ale mnie słuchać, owszem. U E. telefon wyłączony."

(1) Niepełnosprawna była ruchowo. W pełni samodzielna i brońże jej pomagać, ale bardzo długo wszystko w jej wykonaniu trwało.
(2) Trening Asertywnych Zachowań Abstynenckich, na koniec którego odgrywaliśmy scenkę rodzajową. Jeden namawiał na wódkę, drugi odmawiał. Namówienie go zajęło mnie trzy zdania...
(3) Prosta sytuacja, opuścili teren szpitala i się rypło. Któraś z pielęgniarek ich widziała.
(<< dzień trzydziesty szósty) (dzień trzydziesty ósmy >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz