piątek, 17 października 2014

Przychodzi koleś do roboty...

... na lekkim rauszu i po kilkunastu minutach zaczyna opowiadać o swoich problemach. O tym jak miał kiedyś sprawę i został obciążony kosztami sądowymi w kwocie 150 złotych. Od decyzji się jednak odwołał i zostało to uznane. Niestety mimo to, przyszedł doń komornik, który ściągnął należność dopisując do niej 350 swego udziału w sprawie. Wychodzi na to, że niesłusznie i jedynie sądownie odkręcić to można... I tak opowiada ten koleś i coraz bardziej się nakręca. W końcu podejmuje męską decyzję, że sprawę trzeba załatwić i to najlepiej już teraz. Jak postanawia, tak czyni i tyle go widzieli.
Oczywiście jedyne, co w tym dniu miał do załatwienia, to poprawę samopoczucia, gdyż wyraźnie niedopity był. Przykre to ale prawdziwe i nawiązuje bezpośrednio do naszych rozważań, jakie sobie niekiedy serwujemy w gronie alkoholików, pt. jakich ściem używałem, by się spokojnie napić. Kto zna temat, ten wie o czym piszę, a kto nie do końca, musi wierzyć na słowo. Wyobraźnia alkoholika "w potrzebie" zasadniczo nie zna granic. W mniejszym lub większym stopniu przerabiał to każdy i ja nie jestem wyjątkiem. W samej pracy może najmniej, gdyż wybierałem taką, by czuć się swobodnie. Jeśli pić nie można było, to szukałem nowej.

Generalnie jednak opisana sytuacja jest kolejnym dowodem na to, o ile me życie jest obecnie łatwiejsze. Nie mam wewnętrznego obowiązku podporządkowywania wszystkiego spożyciu i jestem pod tym względem absolutnie wolnym człowiekiem. Ponadto, co bardzo istotne, nie muszę w oczach innych robić z siebie idioty. Ma się rozumieć nie zawsze i nie każdy jest mnie w stanie zrozumieć jednak pewne jest, że nie z powodu promili, które krążą w mej krwi. 

I niechby tak pozostało - brzmi moje marzenie. Fajniej jest być trzeźwym.
texte par Raphaël
photo: l'internet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz