poniedziałek, 3 marca 2014

Dzień piąty...

Z zeszytu:

"Święto (1), zatem program dnia nieco zmieniono. Brak porannej gimnastyki, a i śniadanie później będzie. Ludzie na bezsenność narzekają. Ja na szczęście nie mam tego problemu. Zamykam oczy i odlot aż do rana. Zero leków (2). 
Śniadanie dziś pożywne. Dwa talerze zupy mlecznej nieco mnie zapchały (3). Chleba mam jeszcze na później (4). Kolega D wpadł w lekki szał, bo mu jedzenie z lodówki zginęło (4). Okazało się, że omyłkowo ktoś wziął jego zapasy i problem szybko się rozwiązał.
Idzie zimno powoli. Mnóstwo ptactwa dziś w ogrodzie: dzięcioł, kos, dwie sójki, dwa kowaliki i niezliczona ilość sikor oraz wróbli. Napisałem wiersz, prognoza.
Po obiedzie (kasza, sos i 30% mięsa, bo reszta była kością) poszedłem pozwiedzać teren. Jest on całkiem spory. Dużo tu różnych budynków, nie tylko oddziałowych, a wiele bardzo starych. Niektóre mają z pewnością ponad sto lat. Może kiedyś opiszę cały ten obiekt...
Na kolację chleba masa, lecz poza tym lipa (6). Pytanie wieczorem usłyszałem. Czy mam może coś? Wiadomo co... Chyba kryzys ktoś tu ma. Patrząc na niektórych stwierdzam, że raczej dobrze póki co się trzymam."

(1) 11 listopada
(2) Raz byłem po takie dwie małe, czerwone, wspomagające zasypianie (chyba Hydroksyzyna, ale pewności nie mam, bo się nie znam). Wziąłem je jednak dla kolegi A, który strasznie narzekał na problemy ze snem. W niczym mu to jednak nie pomogło, dlatego więcej już tego manewru nie powtórzyłem. Ja sam raczej nie mam podobnych kłopotów. W nocy śpię, nie rozmyślam i nie nasłuchuję, kto chrapie i ile razy do toalety łazi.
(3) Była ona serwowana w poniedziałki, środy i piątki. Nad jakością nie będę się rozwodził, za to bez wątpienia wspomagała napełnienie żołądka. W 99% szedłem do okienka wydawczego po raz drugi, ze słowami "Czy mogę liczyć na dolewkę tej arcysmacznej, pożywnej zupy?".
(4) Wspomaganie się dodatkowymi posiłkami stanowiło do końca mój stały punkt programu.
(5) Jedna lodówka przeznaczona była na potrzeby kuchni (korzystały z niej również kobiety), a druga znajdowała się w jadalni i służyła pacjentom.
(6) W niedziele i święta wieczorem, najczęściej chleba było sporo. Widać mieli problem z obliczeniem ilości. Na szczęście na naszą korzyść, choć niekoniecznie było to już wtedy pieczywo świeże.
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz