niedziela, 10 stycznia 2016

Detoks - 28 grudnia...

Poczułem zmęczenie, znużenie wczoraj po 21-ej i postanowiłem wskoczyć w łóżko. Nie zasnąłem od razu, ale po około godzinie, czyli i tak sukces. Przespałem spokojnie do rana. Największy szok po przebudzeniu, to brak papierosa. Później jednak rozeszło się to trochę, tak jak i ja się rozchodziłem. Rozeszło nie znaczy oczywiście, że znikło.
Dziś będę gadał z moją lekarka prowadzącą w kwestii mojego dalszego pobytu. Najpierw jednak musi się ponoć obchód odbyć. Póki co panuje tu szaleństwo graniczące z paniką. Po przerwie świąteczno-weekendowej zjawia się tu ordynator. Według tego, co mówią stali bywalcy, ma ona męża alkoholika czynnego i w związku z tym nienawidzi takich jak my tutaj. Jeśli przykładowo znajdzie peta w kiblu, to może zrobić przeszukanie wszystkiego i wszystkich palenia pozbawić. Personel też wyluzowany nie jest. Prostują łóżka w korytarzu i parawany stawiają. Czego się jednak oni obawiają, nie wiem. Nie zapytam ich.

Mam jednego papierosa, którego od kolegi M. dostałem. Dobry człowiek z niego, bo sam miał tylko trzy. I tak se mam tego fajka i już sama świadomość mnie cieszy. Nie wiem kiedy zapalę, ale wiem, że mogę. Z tymi układami tutaj, to tak jak zawsze w życiu. Generalnie z czterech spisanych numerów do ludzi, jeden mogę już na pewno wyrzucić. Jak gość potrzebował pomocy typu papieros, kawa, czy coś do zjedzenia... Wiadomo o co chodzi.

Jestem po obchodzie, którego tak się panicznie bali. Uśmiech z mej strony, luz i szczerość. Nie dostrzegłem podstaw do obaw. Tak naprawdę mają je ci, którzy kombinują lub próbują coś ugrać.

NAJLEPSZA JEST ZRÓWNOWAŻONA SZCZEROŚĆ.

Celowo napisałem o równowadze w szczerości, bo nie we wszystkich okolicznościach warto się do wszystkiego przyznawać. Pamiętam, że popełniłem ten błąd podczas badań lekarskich na prawo jazdy. Wystarczyło nie wspominać o uzależnieniu i przeszedłbym je od ręki.

Odbyło się dziś takie zebranie na forum, które jak to często, żadnego większego sensu nie ma. Tak było i w tym przypadku. Burzą się o jakość jedzenia i o jakieś pierdoły, których zmienić się nie da. Najlepszy numer wywalił jednak niejaki D.K., który powiedział, że w kiblu można siekierę zawiesić. Jakiś czas po zebraniu gadał jeszcze z ordynator, po czym ta wleciała do WC, dorwała jednego kolegę i powiedziała, że wylatuje. Gdybym był w moim starym życiu, to bym konfidenta przy wszystkich tutaj ubił.

NIE MA POWROTU DO STAREGO ŻYCIA I JESTEM Z TEGO DUMNY.

Po całym obchodzie i rozmowie indywidualnej zapadła decyzja, że 30. lub 31. będę stąd normalnie wypisany. Bardzo się cieszę, bo po pierwsze, poleci to normalnym trybem i bez żadnych kombinacji z mojej strony. Tak naprawdę, to ja ich wcale nie chcę. Po drugie, jest to bez porównania lepsze z terapeutycznego punktu widzenia (choć detoks to nie terapia).

Dziś tu chyba pięć nowych osób przybyło, a to jeszcze nie koniec dnia. Totalne szaleństwo w porównaniu z dotychczasowym czasem, gdy panował tu kompletny bezruch. Wręcz bezdech. Najzabawniejszą sytuacją w dniu dzisiejszym była wypowiedź pani ordynator. Na pytanie, dlaczego na wszystkich innych oddziałach i terapiach nie zabrania się palenia, stwierdziła, że jest to najlepszy detoks w tym kraju. Jako jedyny spełnia też wszystkie obowiązujące normy.

Wiersz "zrobić" napisałem w międzyczasie...

Tak sobie obserwuję i stwierdzam, że wartość pacjenta rośnie tu wraz z polepszeniem jego stanu. Świeżo przywieziony, leżący, może nie doczekać się picia. Chodzący i funkcjonujący normalnie, przy odrobinie szczęścia, ma szansę zagotowanie wody na kawę przyspieszyć.

Gość za palenie w kiblu jednak nie wyleciał. Całe szczęście, bo on chce się dalej leczyć, a z detoksu na oddział terapeutyczny łatwiej wskoczyć niż "z ulicy". Konfident D.K. natomiast sam się psychicznie ukarał, bo praktycznie nikt z nim nie gada teraz. Słyszałem, jak dzwonił do kogoś i żalił się płaczliwym głosem.
Przy kolacji afera, że mało do rękoczynów nie doszło. Ten dzień naprawdę jest pełen atrakcji.

Umówiłem się z Moją Panią na telefon o 9:30 jutro. Na dziewiątą przychodzi terapeutka i zamierzam ją od razu złapać i umówić się na spotkanie we troje.
Wieczór minął spokojnie poza incydentem z jednym pacjentem. Wparował do naszego pokoju i zaczął grzebać pod łóżkiem kolegi S. Szybko wyleciał. To taki gość, który dopiero dzisiaj zaczął się ruszać, ale czort wie, co ma w sumie w mózgu.
Poustawiałem jeszcze stoły ze świątecznej "podkowy" do normalnego układu i zjadłem drugą kolację.

(<< dzień poprzedni) (dzień następny >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz