niedziela, 10 stycznia 2016

Detoks - 27 grudnia...

Pospałem nawet nieźle, bo prawie pięć godzin. Siedzę sobie, kawkę piję i czekam, aż się dzienna zmiana ogarnie.
Właśnie się dowiedziałem, że skoro nie podpisałem zgody na leczenie, to na własne życzenie wypisać się nie mogę. Ale niby jak to jest, że przyjmują kogoś świeżo po epilepsji i każą mu coś podpisywać? Ja przecież nawet nie byłem świadomy, czego oni ode mnie chcą.
Dobra, tylko spokojnie...
"NAJGORSZA RZECZYWISTOŚĆ JEST LEPSZA NIŻ OBAWA PRZED NIĄ."

Takim przysłowiem chińskim "poczęstował" mnie kolega M.
Rozmawiałem z lekarzem dyżurnym, który potwierdził, że nie mogę się wypisać. Muszę poczekać do jutra na rozmowę z lekarzem prowadzącym, a dalej do 30.12, kiedy to odbędzie się posiedzenie w "sprawie o przyjęcie do szpitala psychiatrycznego bez zgody". Trochę zatem tych notatek jeszcze tutaj zrobię.

Rozmawiałem też z Moją Panią i bardzo się ucieszyła z tej sytuacji. Wcale jej się nie dziwię, bo by się pewnie denerwowała, martwiła. Ja w sumie też już zszedłem z emocji natomiast muszę się zmagać z głodem nikotyny. Nie ma wyjścia, jak dać radę. Przy okazji może nam się uda wspólnie spotkać z panią psycholog od uzależnień. Bardzo bym się cieszył, bo sądzę, że Moja Pani tylko na tym zyska. O mnie nie wspominając. Poznałem też kilka faktów, o których w mej epileptycznej amnezji nie wiedziałem.

Koleżanka B. miała, jak się okazuje, pogłębiającego doła. W nocy nie spała, a rano też chciała się stąd wypisać. Spotkała się z lekarką dyżurną i ta w bardzo fajny sposób odwiodła ją od tego pomysłu. Cieszę się, bo w jej przypadku nie ma to zbytnio sensu. Oczywiście to tylko moje zdanie, a każdy inny ma prawo tak myśleć o decyzjach podejmowanych przeze mnie. Tak czy inaczej, nie jest źle.

Po obiedzie, to już mnie bez ćmika szarpie porządnie. Ciężko, coraz ciężej. Coś tam wyżebrałem w między czasie, ale w mym odczuciu jest to życie poniżej godności ludzkiej. A może to takie przydatne upodlenie?

NIE UPODLIĆ SIĘ WIĘCEJ NA WŁASNE ŻYCZENIE.

Jakie ludzie prowadzą tutaj dyskusje, to nawet zapisywać mi się nie chce, a nawet pamiętać. Szczególnie, jak niektórzy są na dwudziestym którymś detoksie.
Tak sobie uzmysłowiłem właśnie, że stoimy chwilami w kilka osób w korytarzu i nawet nikt nic nie mówi. Patrzymy tępo tu i ówdzie, w tym na siebie. Totalny marazm. Wyglądamy bez wątpienia jak banda debili...

Mam tu ogromne problemy ze skupieniem. Krótki, jednostronicowy felieton czytam na 4-5 razy. Myśli latają mi wszędzie i nigdzie, w górę i w dół. Wstaję i idę gdzieś, najczęściej bez celu. Czasami celowo, do kogoś powiedzieć.

(<< dzień poprzedni) (dzień następny >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz