środa, 24 czerwca 2015

Dzień czterdziesty ósmy...

Z zeszytu:

"Wigilia. 
Od rana całkiem fajnie było. Na społeczności temat koleżanki P. się znowu przewinął i tego, że nie przestrzega regulaminu. Już dawno ją wypisali, a ona ciągle tu siedzi, biorąc wszystkich na litość (1).
Na grupie oboje terapeuci byli. Było bardzo sympatycznie. Nowy gość nam doszedł, kolega P. Jak każdy się przedstawił i opowiedział o sobie (2). Trochę, jak wielu, ubarwiał i obwiniał cały świat wokoło. Usłyszał  przez to kilka cierpkich słów...
Obiad tragiczny był. Zupa z buraków i ryż na mleku (3). Później niestety było już coraz gorzej. Chwilę się zdrzemnąłem, lecz teraz niestety siłą rzeczy muszę patrzeć na te wszystkie szopki, przygotowania. Katastrofa. Już by się mógł ten dzień zakończyć.
Gdy zasiedliśmy do stołu, wszystko się jednak zmieniło. Klimat się pojawił. Złożyliśmy se życzenia. Pojawiły się, gdzieniegdzie, nawet chwile wzruszenia. Żarcie było raczej średnie, ale czegóż tu oczekiwać. W sumie, z tym co mam w lodówce, obżarłem się jak mała świnka.
Z przyzwolenia na TV wyszło tak, że wymusili na nas włączenie pasterki. Poza tym jednak, oglądaliśmy wedle siebie. Pielęgniarki nie były zbyt zadowolone, bo nasza aktywność wykluczała ich... sen? (4). Przed telewizorem obeszło się nawet bez większych kolizji (5). Pojawiła się raptem jedna większa kłótnia o przełączanie podczas reklam lub nie. Wywołał ją nadpobudliwy kolega D.
Spać położyłem się około pierwszej."

(1) Dziwny to był przypadek. Udawała głupa i dzięki temu robiła co chciała. Włącznie z tym, że nie mogli się jej pozbyć, bo rzekomo czekała na syna, który ją odbierze. Nie do pozbycia...
(2) Był to kolejny przypadek zrywający ze stereotypami, o alkoholiku z patologicznej rodziny, bez wykształcenia, bez przyszłości i w osranych gaciach.
(3) Niektóre zestawy mogły naprawdę dziwić. Paprykarz i dżem to taka prawie norma na kolację. Jedzenie również uczyło pokory.
(4) Oficjalnie oczywiście dyżurowały, ale... wiadomo.
(5) Co oczywiście nie było łatwe, bo każdy chciał coś innego. Jeden telewizor na tyle osób zawsze rodzi emocje. Wcale się nie dziwię, że regulamin nie dopuszczał jego oglądania, a wyjątki były z góry ustalane, co i jak długo.
(<< dzień czterdziesty siódmy) (dzień czterdziesty dziewiąty >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz