sobota, 22 lutego 2014

Dzień drugi...

Bardzo nie lubię, jeśli zdarzy mnie się zaspać. Unikam takich sytuacji jak diabeł święconej wody, lecz czasami się nie udaje. Początek dotyczy ostatniego zdania z przemyśleń dnia pierwszego
Z zeszytu:

"Załamany też nie byłem. Lema przed snem poczytałem, a zasnąłem w sumie szybko. Pogadałem również chwilę z kolegą R (1), z pokoju. Dwóch chętnych do gry w petanque się znalazło. Fajnie, ale dzisiaj nie da rady, bo pada od nocy. Rano szlag mnie trochę trafiał, bo zaspałem. R powiedział, że wstaje codziennie o szóstej i mu zaufałem. Nie wstał, ja pięć minut przed wyjściem do ambulatorium (2). Bardzo tak nie lubię, ponieważ brak mnie wtedy czasu i z organizacją lipa. Nawet nasikać w kubek zapomniałem.
Poranne spotkanie było jakieś dziwne. W sumie niby niezłe, ale stanowczo zbyt długie. Taki natłok informacji i tak mnie się w głowie nie mieści. Czekam teraz na obiad (3).
Ryba była w miarę dobra. Ziemniaków dostałem podwójnie. Jako tako się najadłem. Na kolację również. Dzięki dobrym ludziom m.in., którzy mnie nieco chleba odstąpili.
Popołudniowe rozważania mało mnie dotyczyły (4). Teraz wieczór, zatem dzień na wykończeniu."

(1) Ze względu na anonimowość terapii nie będę w tym miejscu nawet imion używał. Musi Wam, Szanowni Telewidzowie, wystarczyć płeć i inicjał.
(2) Osoby nowo przyjęte, które nie mają aktualnych badań oddają mocz do analizy i udają się, o godzinie siódmej do pobrania krwi.
(3) Najczęściej notatki robiłem wieczorową porą. Niejednokrotnie zdarzało się, że również w ciągu dnia zapisywałem coś mając wolną chwilę. Wieczorem dokładka i tak powstawały moje zapiski.
(4) Niestety nie zanotowałem sobie tematu i teraz nie jestem już w stanie przybliżyć, czego one dotyczyły.
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz