Myśląc o alkoholu staram się być przede wszystkim ostrożny. Moje uzależnienie jest na tyle silne, że może mnie "podpowiadać" różne dziwne rzeczy. Jeśli faktycznie miałbym traktować alkohol jako swego wroga, to znając siebie, powinienem z nim walczyć. Postarać się go pokonać, obalić jego dyktaturę.
Nauczony doświadczeniami, walki z alkoholem podejmować nie zamierzam. Robiłem to już nieraz próbując sobie i innym udowodnić, że to ja mam siłę i ja o wszystkim decyduję. W przypadku starcia z alkoholem przyznaję, iż siły nie mam żadnej, a każda kolejna próba walki zakończy się dla mnie porażką. W dodatku jeszcze większą niż ostatnio. Wobec tego wroga jestem po prostu bezsilny. Równie dobrze mógłbym się zmierzyć z cieczą w postaci wód oceanu i postanowić przepłynąć je wpław. Niewykonalne. Tak samo niewykonalne jest to, bym zapanował nad alkoholem.
Czym zatem jest alkohol, skoro nie moim wrogiem? Jest cieczą, która po wchłonięciu przez mój organizm tworzy mieszankę wybuchową. Zamienia mnie w kompletnie nieobliczalną istotę, która sama nie jest w stanie przewidzieć własnych zachowań. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem zbyt normalny, lecz gdy jestem trzeźwy udaje mnie się jako tako kontrolować. Pod wpływem alkoholu moja świadomość zaciera się w znacznym stopniu. Mogę wtedy zrobić cokolwiek. Wszelkie granice stają się bardzo elastyczne, a droga mego hamowania wydłuża się wielokrotnie. Skutków w większości przypadków nie byłem w stanie przewidzieć. Dowiadywałem się o nich po fakcie.
Czy mogę coś z tym zrobić? Oczywiście, że tak i właśnie staram się to robić. Uczę się omijać alkohol, by nie doprowadzić do powstania wspomnianej mieszanki wybuchowej. Uczę się rozpoznawać emocje, które mogłyby mnie "nakłonić" do sięgnięcia po butelkę. Uczę się unikać sytuacji ryzykownych. Uczę się, którymi ścieżkami najlepiej podążać, by zminimalizować prawdopodobieństwo potknięcia.
Cały ten mój wywód nie ma na celu zastąpienie pojęcia "wróg" jakimś innym, a jedynie uzmysłowienie sobie, jak poważny jest to problem. Jeśli miałbym uczłowieczyć alkohol, to nadałbym mu w chwili obecnej cechy typu sprytny czy podstępny. Chodzi mnie o to, że muszę być ostrożny nawet w sposobie myślenia, ponieważ mój "wróg" może okazać się na tyle przebiegły, że po raz kolejny podpowie mnie, iż mam szansę go pokonać...
texte par Raphaël, photo: insilesia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz