wtorek, 24 listopada 2015

Jam Session na Poznańskiej...

...a dokładniej pod numerem 38, czyli w klubie, do którego lubię zaglądać. Wybrałem się tam w niedzielę wieczorem z dwiema moimi ukochanymi kobietami. Oprócz tego, że lubię muzykę na żywo, chciałem pokazać to miejsce mojej mamie. Miejsce i klimat jaki w nim panuje. A jest on naprawdę fajny, bo najwyższą wartość w tym klubie stanowi nasza trzeźwość. Cała reszta jest nieistotna.
Włącznie z tym jak kto śpiewa, gdy poprosili nas o to chłopaki z gitarami. Zresztą, sami zapraszali wraz z instrumentami. Ja takowego nie posiadam, ale pożyczyłem w trakcie mały, jamajski bębenek i mogłem dzięki temu wtrącić swoje dwa grosze. Kolega obok grał na łyżkach i całkiem fajnie to brzmiało. Pograłem, pośpiewałem, wypiłem dobrą kawę (dziewczyny herbatę) i po półtorej godziny zabawy wracaliśmy już do dom. Niezmiennie było miło.
texte par Raphaël
photo: klub Poznańska 38

2 komentarze:

  1. Wspaniale fotografuje, świetnie gotuje, gra w bule i jeszcze artysta muzyk :) Po prostu skarb!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyk? Nie. Byłem posłuchać, a przy tym się pobawić. Ot co :)

      Usuń