czwartek, 5 listopada 2015

Dzień sześćdziesiąty...

Z zeszytu:

"Dziś wstałem dziesięć minut przed budzikiem. Od rana padało, więc rozruch był na "auli". Kilka ćwiczeń, a później posiedzieliśmy 10 minut. Ogólnie dzień był tępy i nic konkretnego się nie działo. Jedyna fajna rzecz to indywidualny spacer i to dość długi, jak na tutejsze warunki (1).

Wykład był luźny, bo pielęgniarka regulamin czytała, a my sobie trochę jaj porobiliśmy. Dwie kolacje zjadłem. Nie wiem, co jeszcze - brak weny."

(1) Jak się "mieszka" na oddziale, to teren szpitala wcale taki wielki nie jest. Można go obejść w dość krótkim czasie.
(<< dzień pięćdziesiąty dziewiąty) (dzień sześćdziesiąty pierwszy >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz