poniedziałek, 12 października 2015

Dzień pięćdziesiąty piąty...

Z zeszytu:

"Mój pierwszy dzień dyżuru na zaprawie porannej (1). Zawsze jakieś drobne, a nowe doświadczenie. Później wraz z kolegą J. prowadziłem społeczność, a konkretnie - odczytałem medytację. Tym razem to dla niego była nowość (2). Po społeczności poszliśmy na miasto. Lekki mróz, słońce i piękna pogoda. Mała rzecz, a cieszy.

W drodze powrotnej do sklepu weszliśmy (3). Ja kupiłem tylko chleb, bo nic więcej mi nie trzeba. Teraz kawa i oczekiwanie na obiad (jest 12:00).
Ciszę nocną nam przesunęli na 2:00, ponadto będziemy mogli TV włączyć (4). Poza tym zajęcia przebiegną niemal bez zmian. Spotkania grupy wcale jednak nie mieliśmy.

Obiad był całkiem przyzwoity. Po nim się zdrzemnąłem, ale mnie pielęgniarka na film edukacyjny zbudziła. Później posiedziałem, kawka i pogaduchy z chłopakami na dziewiątce (5) i w końcu nadszedł czas na wykład z A. Lubię ją, bo całkiem fajnie sprawy przedstawia. Potem pojadłem se tego chleba dzisiejszego, co dało mi wiele radości. Po 17:00 był miting, który prowadziłem wraz z kolegą J.

Następnie kolacja, mycie, dwa telefony wykonałem, a teraz siedzę i czekam na ciąg dalszy wieczoru.
Zasadniczo nic ciekawego się nie działo. Przed północą nawet spać poszedłem, ale gdy wybiła to A. i J. mnie obudzili, by życzenia złożyć. Ubrałem spodnie i zszedłem na dół, jednak ok. pierwszej polazłem już na dobra spać"

(1) Dyżury wybierałem zawsze jednoosobowe, coby unikać możliwości konfliktu z kimkolwiek. Osoby, które "służyły" w grupach, na przykład na kuchni, nieraz zaliczały jakieś spory.
(2) Nowość, której starał się uniknąć, ale go namówiłem, by spróbował.
(3) To niesamowite, jak drobne sprawy odbierane były przeze mnie jako atrakcja.
(4) Data w kalendarzu wskazała 31 grudnia - Sylwester. Stąd takie udogodnienia.
(5) Nr pokoju
(<< dzień pięćdziesiąty czwarty) (dzień pięćdziesiąty szósty >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz