piątek, 7 listopada 2014

Płynie czas...

Ja tu gadu, gadu, a czas sobie płynie. Niespiesznie tak, z dnia na dzień, aż nastała ta data. Nieco ponad rok temu przestałem pić i wystartowałem z wielką chęcią zmiany swojego dotychczasowego życia. To właśnie dzięki temu, siódmego listopada 2013 roku wylądowałem na Oddziale Leczenia Uzależnień i podjąłem terapię, którą uznałem za swoją ostatnią szansę. Datę ową przyjmuję jako oficjalny początek mojego trzeźwienia. Rachunek jest zatem prosty. W moim nowym życiu ukończyłem właśnie rok...
Usłyszałem chwilę temu pytanie "i co z tego?". Zasadniczo nic, bo czasu szczególnie nie liczę. Taka jednak okrągłość pozostaje w mej pamięci i przywołuje kilka wspomnień. Najbardziej wyraźne z nich dotyczy myśli z przeszłości, które nie były w stanie pojąć, jak to jest możliwe. Pewnie by nie było, gdyby nie masa roboty, jaką trza w trzeźwienie włożyć. Brzmi to może ciut strasznie, jednak owa robota daje bardzo wiele radości.

Z perspektywy roku mogę Wam zdradzić chyba najważniejszy z faktów. Patrzenie zbyt daleko w przyszłość może być bardzo zgubne. Program 24 godzin załatwia jednak ten problem. Dni same się sumują i czas płynie jak kiedyś. Jedyna różnica polega na kilku szczegółach: 
- pamiętam co robiłem wczoraj, 
- nie budzę się na kacu, 
- nie sieję spustoszenia wokół,
- dogaduję się z ludźmi, bo zacząłem ich dostrzegać,
- zaczynam powoli panować nad swym życiem...

W zasadzie dalsza wyliczanka nie ma sensu, bo mógłbym kontynuować ją w nieskończoność. Najważniejsze, iż dowiedziałem się, że można. Dziś również jestem trzeźwy, a plan na jutro ustalę se rano...
texte par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz