Proszenie o pomoc rzadko przychodzi łatwo, bo wtedy, jakby nie było, muszę ujawnić swą słabość. Obnażyć swoją bezsilność w nadziei na wsparcie. Wbrew pozorom jednak, wcale nie jest to aż tak trudne. Poza tym o pomoc zwracam się przede wszystkim do ludzi w nałogu mym, bliskim. Jest to zatem inny alkoholik, bądź ktoś z terapeutów. Przed nimi tak naprawdę nie mam się czego wstydzić, a nawet wręcz przeciwnie. Mogę być w sumie dumny, że radzę sobie z tą sztuką, a ludzie do których się zwrócę zrobią wszystko, co mogą.
Wydaje się to proste w przypadku trzeźwego myślenia. Druga strona medalu jest jednak dość czarna. Pojawia się wtedy nałogowe myślenie, które w jakiś nieokreślony sposób zmienia tok rozumowania. Odsuwa na bok obawy i podpowiada, że wszystko jest pod kontrolą. Jeśli temu ulegnę, nie mam szans na obronę. Nie dzieje się to od razu, tak w jednej sekundzie. Zmienia się powoli owa praca mózgu i dostosowują się do niej poszczególne działania. Wtedy tak naprawdę nadzieja tkwi w innych. Dopóki nie zerwę kontaktów z osobami bliskimi, to mają one szanse zauważyć, że coś się dzieje.
Słyszałem nieraz przypadki, gdy koledzy z AA powiedzieli komuś, żeby się zastanowił, bo jego zachowanie wskazuje na problem. Jeśli ich usłuchał, to kończyło się z reguły dobrze. Jeśli jego mechanizm iluzji i zaprzeczeń zadziałał już zbyt mocno, to wtedy była kicha. Odwracał się od innych myśląc "co też oni pierniczą", a później to już była tylko kwestia czasu. Sądzę, że to jest właśnie jedno z największych zagrożeń. Polega ono po prostu na swoistej utracie świadomości. Warto w takich momentach posłuchać osób trzecich i choć wydać się to może w danej chwili głupie, zrobić tak jak radzą.
Sztuka proszenia o pomoc nie jest pozornie łatwa, jednak otaczając się ludźmi, którzy są mi przyjaźni nie mam z nią wielkich problemów. Większą sztuką okazuje się jednak rozpoznanie momentu, gdy trza o pomoc poprosić. Może właśnie dlatego alkoholikom zdarzają się wpadki?
texte par Raphaël, photo: l'internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz