"Rano na społeczności lipa była. Jest spora kolejka oczekujących, nowych pacjentów i atmosfera się robi taka, jakby trza dla nich miejsce zrobić.Zaczęli rozważać osoby z sześciotygodniowym stażem. W takiej sytuacji musiałbym wyjść przed świętami, a tego nie chcę. Terapeuta mnie na grupie pocieszył, że jest spora szansa, iż zostanę. Uf... Dziś pożegnaliśmy kolegę Z.
Szkoda, bo taka osiemdziesięcioletnia retro maskotka z niego była. Gość z klasą (1).
Rano dzwoniłem do koleżanki E. Nic złego się ostatnio nie stało na szczęście. Zapomniała jedynie wziąć telefon, gdy poszła do znajomych. Ogólnie od południa humor mnie się poprawił. Dzwoniłem jeszcze do jednej baby, która bardzo słabo rozumie mój pobyt tutaj (2). Cóż, jak wielu.
Nasz czajnik oddziałowy uległ wieczorem destrukcji. Trochę lipa, bo to przydatne urządzenie było. Teraz ludzie kombinują i nagle wszyscy pragną kawy. Problem rozwiąże się pewnie dopiero jutro.
Chłopy na parterze jakąś buzerę skonstruowali i wywalili korki. Nie działa oświetlenie w dolnych łaźniach. Poeksperymentowali również u siebie w pokoju, który także se zgasili wraz z pokojem pielęgniarek. Będą jaja...
Nie było jednak. Wystarczyło włączyć bezpieczniki, a pielęgniarki jakby niczego się nie domyśliły. (3).
Dziś doszły dwie osoby (kobieta i mężczyzna)."
(1) Nawet jak paniom sprośne dowcipy opowiadał, to w jego ustach brzmiały one zacnie.
(2) Jak nietrudno się domyślić, nie wszyscy wiedzieli, że mam problem z alkoholem. Jeśli ktoś nie jest naprawdę blisko, lub sam tego nie zaznał, to wprawnego alkoholika tak łatwo nie rozszyfruje.
(3) Aż nie chciało mnie się wierzyć, że nie skojarzyły tego z awarią czajnika. Może jednak czegoś się domyślały, ale że sprawa nie była poważna, to odpuściły temat.
(<< dzień dwudziesty piąty) (dzień dwudziesty siódmy >>)
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz