niedziela, 16 lutego 2014

Dzień dwudziesty piąty...

Dwudziesty piąty dzień terapii był jednym z najgorszych jakie tam przeżyłem. Zapisałem wtedy w zeszycie:

"Dzień ponury w kwestii pogody. W duszy zresztą podobnie. Niedziela, czyli czas wzmożonych odwiedzin... Sporo osób się tutaj zjechało. Po obiedzie na samotnym spacerze byłem. Dalsza część dnia minęła nijak. Wieczorem zadzwoniłem do (...), lecz nie odebrała, nie oddzwoniła. Nie miałem w związku z tym dobrych myśli. Na dodatek nie mogłem spać. Po raz pierwszy tutaj. Napisałem wiersz -25."

Oto on:
dwadzieścia pięć, i co to jest?
to taka liczba, a raczej dzień
nastał on dzisiaj i drażni mnie

w sumie, to mało jest powiedziane
miażdży mą duszę, rozwala łeb
to chyba jakaś przeklęta liczba
niechaj już skończy się ten dzień

nawet myślenie dzisiaj nie działa
czy to już szczyt jest porażki?

nie pozostaje innego nic
jak oczekiwać na sen
niech noc nadejdzie, okryje mnie
obudzi dopiero dzień nowy
Rafał Ratyński
Gniezno 01.12.2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz