piątek, 18 lipca 2014

Dzień dwudziesty siódmy...

Z zeszytu:

"Na społeczności wrócił temat czajnika. Uzgodniliśmy zbiórkę co łaska, ale nie więcej niż dwa złote i dwóch poszło kupić (1). Po obiedzie był już z nami i gotował wodę. 
Pojawiło się czterech nowych facetów. 
Na grupie jak zwykle bardzo fajnie było (2). Doszedł do nas nowy kolega. Grupę i oddział opuścił za to kolega Cz. Wraz z nim wyszli także W. i D. Ten drugi ma już wyznaczony ponowny termin na za dwa tygodnie (3).
Ciekawostka, bo z oddziału odeszła też koleżanka I., która przeniosła się na oddział ósmy (psychiatria dla kobiet). Dlaczego, nie wiem. 
Dzisiejszy miting oddziałowy był całkiem interesujący. W porównaniu z poprzednimi oczywiście, bo i tak super nie był. 
Jest przed ósmą. Ciekawi mnie czy koleżanka E. się odezwie. Nie wiem, czy czekać, zadzwonić, czy se odpuścić (4). Odpuściłem, nie gadaliśmy."

(1) Niby zwykła czynność, ale w przypadku, gdy człowiek siedzi zamknięty na oddziale, taki spacer po zakupy przeradza się w fascynującą wyprawę. 
(2) Może się to wydawać dziwne, że nazywam to słowem "fajnie", ale faktycznie lubiłem te spotkania. W rzeczywistości często było ciężko, przykro, czy wręcz dramatycznie i wielokrotnie wychodziliśmy przygnębieni lub zagubieni. Wewnątrz czułem jednak, że to bardzo pomaga w poznaniu siebie samego i może mieć wielki wpływ na leczenie. Dlatego właśnie było fajnie...
(3) Niestety kolega ów nie wytrzymał tych dwóch tygodni, zaczął pić i już na oddział nie powrócił. Sytuacja nie zmieniła się do dnia dzisiejszego, czyli przez siedem następnych miesięcy. Widuję go dość często, zatem jestem zorientowany. Lipa...
(4) Dzwoniłem dnia poprzedniego, ale dziwnie się zachowywała i nie chciała zbytnio gadać. Wysłałem później sms, że poczekam na odzew z jej strony. Na tamten czas była cisza.
(<< dzień dwudziesty szósty) (dzień dwudziesty ósmy >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz