niedziela, 6 lipca 2014

Zjazd byłych pacjentów - lipiec...

Lipcowe spotkanie byłych pacjentów dało mnie najmniej ze wszystkich dotychczasowych. Być może jest to tak, że ja sam najmniej z niego wyniosłem, jednak efekt końcowy niezależnie od tego jak to nazwę jest identyczny. Nieszczególnie mnie się podobało i bilans wkładu jaki dałem w stosunku do tego, co otrzymałem wypada ujemnie. Wpłynęły na to: organizacja, umiejscowienie pierwszej części spotkania, frekwencja, postawa niektórych osób i od pewnego momentu, również moje negatywne już nastawienie.
O szczegółach rozpisywać się nie zamierzam, ponieważ moim zamiarem nie jest krytyka, tylko pisanie o własnych odczuciach. Zdaję sobie sprawę z tego, że ogromny wpływ na to, ile wyciągnę korzyści mam ja sam, jednak tej soboty nie udało mnie się przekonać samego siebie, że jednak było fajnie. Nie było.

Na plus zapisać mogę oczywiście wypowiedzi kilku osób, w których jak zawsze udało mnie się odnaleźć kilka interesujących "porad". Konkretnie chodzi o to, że słuchanie opowieści innych daje mnie możliwość uczenia się z ich doświadczeń.

Drugi pozytyw jest taki, że na początku wykładu padło pytanie, kto uważa się za osobę nietolerancyjną. Wbrew temu, co bardzo często mnie się zdaje podniosłem rękę. Prawda bowiem jest taka, że pomimo starań zdarza mnie się niejednokrotnie mijać z ideą tolerancji, co zresztą potwierdziło się po wysłuchaniu całego wykładu. Uzyskanie takiej świadomości daje mnie szansę rozwoju bowiem wskazuje na szczegóły, których na co dzień nie dostrzegam.

Na zakończenie mojej wycieczki do Gniezna przyszło mnie jeszcze półtorej godziny czekać samotnie na pociąg, co w pewnym sensie doprowadziło do kumulacji negatywnych emocji. W tamtym momencie przeważającą myślą było to, że za miesiąc nie ma większego sensu, by tutaj przyjeżdżać. Myślę jednak, że emocje te z czasem opadną i jeśli nie będę miał w tym czasie jakiś wystrzałowych propozycji, to po raz kolejny zawitam na zjeździe.
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz