środa, 14 maja 2014

Dzień dwudziesty...

Z zeszytu:

"W nocy trochę przymroziło. Padał również i pada do tej pory (8:30) delikatny śnieg. Słabo spałem (1). Obudziłem się o 1:29 po jakimś durnym śnie. Później nie mogłem zasnąć i teraz jakiś zdechły jestem. Coś mnie do tego łamie. Może to przez te wieczorne rozmowy przez telefon? Szczególnie po kąpieli (2). 
Już wieczór. Jakoś mnie przeszło. Dzisiejszy obiad to znowu lipa. Trochę ryżu z musem, a przedtem zupa z buraków z makaronem. Barszcz? Nie nazwałbym tak tego (3). Mimo tego trzy talerze jej wypiłem.
Na grupie znów było ciekawie, czyli dobrze jak zawsze. Wykład i ćwiczenia też były OK, jeno mnie spanie ciśnie. Może wcześniej się dziś położę? 
Na społeczności został poruszony temat, że ktoś myszkuje po lodówce. Nikogo jednak nie przyłapano i nikt nie zgłosił zaginięcia jedzenia (4). Na oddział doszedł jeden kolega."

(1) Raczej rzadko się to zdarzało, bo w przeciwieństwie do wielu nie miałem problemów z zasypianiem ani z samym snem.
(2) Po tym dniu włączyłem w tej kwestii myślenie i zacząłem zwracać większą uwagę na ciepły strój przy wieczornym wychodzeniu na zewnątrz. 
(3) Dopiero po czasie, gdy publikuję te myśli, zdaję sobie sprawę z tego, jak często skupiałem się na posiłkach.
(4) Niekiedy tak się zdarzało, że coś było poruszane, jednak bez żadnych konkretów. Tym samym, siłą rzeczy nic z tego nie wynikało.
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz