piątek, 16 maja 2014

Alkoholem ziajanie...

Taka sytuacja. Jedziemy w poniedziałek na zajęcia. Po drodze zbieramy kolejne osoby. W pewnym momencie zapach w samochodzie zaczyna przypominać gorzelnię. Wypowiedzi jednego z kolegów też są odmienne o tego, co zazwyczaj. No tak, weekend był...
Na zajęciach okazuje się, że mam współpracować ze wspomnianym kolegą. Wcale mnie to nie ucieszyło, ale takie jest przecież życie. Trzymałem się jak najdalej i przeżyłem. Nie było nawet tak tragicznie, choć pewnych głupot żal było słuchać.

Na drugi dzień sytuacja się powtarza. Tym razem odmówiłem udziału w jakichkolwiek zajęciach w towarzystwie tego człowieka. Nawet nikogo to nie zdziwiło. Do czego jednak zmierzam?

Po pierwsze do tego, że warto zadbać o siebie i jeśli naprawdę nie ma przymusu, to unikać sytuacji stresujących. Unikać szczególnie tego, co kojarzy się jednoznacznie z moją przeszłością. Ale... tylko po to, by unikać zagrożenia, jakie może się pojawić. Tak właśnie zrobiłem i dzięki temu odzyskałem równowagę. Nie musiałem się już więcej stresować.

Po drugie, obudziły się we mnie wspomnienia. Przypomniałem sobie jak niejednokrotnie inni reagowali na mnie. Odsuwali się, unikali, niekiedy zwracali uwagę. W czasie, gdy piłem oczywiście uważałem, że to z nimi wszystkimi jest coś nie tak. Sam nie czułem tego, że zieję wielodniową wódą, a skoro się z nikim nie zamierzam całować, to nie powinni mieć pretensji. Chociaż z drugiej strony, gdy moja kobieta nie miała ochoty na pocałunek, to również tego nie rozumiałem.

Teraz już rozumiem. Odczuwam też różnicę, czy ktoś wypił sobie piwo, czy pije już któryś dzień. Tak samo kiedyś ludzie poznawali to po mnie i delikatnie mówiąc, nie jestem z tego dumny. Takie różne, często drobne sytuacje pokazują mnie w chwili obecnej, jak bardzo byłem egoistyczny w swym postępowaniu. Jak nie liczyłem się z innymi, ich uczuciami i odczuciami. Ważny byłem tylko ja i moja butelka. Przykre...


texte par Raphaël, photo: insilesia.pl 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz