sobota, 26 kwietnia 2014

Dzień osiemnasty...

Z zeszytu:

"Temat wczorajszego strzyżenia umarł śmiercią naturalną, trudno. Zajęcia mijają dziś skrótowo, błyskawicznie.
Matka mnie odwiedziła. Niecałą godzinę była, ale zawsze to coś. Cieszyłem się. Chleb mnie przywiozła, tytoń, bibułki i kawę. Jest dobrze. Mam zapasów spokojnie na dwa tygodnie (1).
Dzisiaj nastrój jakby lepszy. Pogoda również, więc wyprałem se jeans'y i pograłem z kolegą A w boules. 
Po kolacji mnie nosiło jakoś i łaziłem zygzakiem między stołami w jadalni. Do tego cały czas gadałem, a później śpiewałem na tarasie. Niektórzy dziwnie patrzyli.
Nie miał mnie kto ostrzyc zatem zrobiłem to sam. Wyszło poprawnie. Jedynie kolega P podgolił mnie na szyi, bo samemu byłoby ryzykownie.
Inny kolega P, ten którzy wszedł na dwójkę, coraz bardziej mnie drażni. Jego zachowanie jest dziwaczne...(2)"

(1) Takie pozorne drobiazgi, a podczas pobytu na terapii okazują się całkiem ważne. 
(2) Niemniej, panowałem nad sobą.
(<< dzień siedemnasty) (dzień dziewiętnasty >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz