poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Dzień siedemnasty...

Z zeszytu:

"Lipnie zaczął się ten dzień. To chyba trzeci taki kryzysowy. Huśtawka nastrojów na maksa. 
Z matką gadałem. Jutro mnie odwiedzi, a przy okazji coś mnie dowiezie do jedzenia. 
Do babci też dzwoniłem. Wczoraj wróciła do siebie. Jednak mnie nie odwiedziła przez ten czas, co była na wiosce. Szkoda. 
Przedpołudniowy film mnie tak zmorzył, że poszedłem spać do pokoju. Pielęgniarka jednak przyszła i mnie zbudziła. Chciała wiedzieć co robię w pokoju. Spałem, bo nie najlepiej się czuję. Poszła sobie.
Prowadziłem dziś miting. Po raz pierwszy w życiu (1).
Koleżanka B zastanawia się, czy da radę mnie ostrzyc (2). Może..."

(1) Całkowicie nowe doświadczenie. Trochę byłem zestresowany, ale całkiem fajnie się w sumie czułem. Nawet ten gorszy nastrój nieco ustąpił.
(2) Przedtem niekiedy strzygłem się sam lecz jedynie maszynką na równą długość jednego milimetra. Teraz nie chciałem powracać do takiej "fryzury", dlatego spytałem koleżankę, czy by się podjęła. Nie chodziło mnie o artyzm, tylko o skrócenie.
(<< dzień szesnasty) (dzień osiemnasty >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz