sobota, 29 marca 2014

Mój parasol...

Ostatnio na mitingu jednym z tematów było pytanie "Czy pobyt na oddziale terapii uzależnień traktuję jako ochronny parasol". Przy tej okazji opowiem Wam, Szanowni Telewidzowie, jak ja to widzę. 

Przede wszystkim, parasol parasolem, pewnie i owszem ale od momentu, gdy sam go otworzyłem w moim mózgu. Bez tego, bez zmiany mego myślenia, nastawienia, nic nie miało prawa się zmienić. Parasole mogłem se otrzymywać, lecz dopóki je odrzucałem, nie były w stanie mnie chronić.
Opowiem Wam pewną historię. Będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej zakochałem się (platonicznie) w pewnej dziewczynie z klasy. Od czwartej istniało ryzyko, że nie będziemy razem. Ona szła do klasy sportowej, zatem by nadal być blisko postanowiłem również do niej pójść. Chciałem, zatem zostałem zakwalifikowany. Trochę wysiłku i dałem radę. Pewien problem pojawił się podczas lekcji WF, bo było ich sześć tygodniowo i zawsze graliśmy na nich w piłkę nożną. To znaczy wszyscy grali prócz mnie. Trwało to cztery lata zatem gdybym zechciał, to możliwe, iż byłbym w tym sporcie nie najgorszy. Efekt jest jednak taki, że po dziś dzień uważam tę dyscyplinę za jedną z najgłupszych na świecie, a każda kopnięta przeze mnie piłka zachowuje się jak kanciata.

Chciałem być w tej klasie dla dziewczyny, to byłem. Miałem gdzieś piłkę, mam do dziś...

Z terapią było podobnie. Chciałem i dlatego stała się moim parasolem. W sumie bardziej traktuję to w ten sposób, że pracowałem wtedy po to, by na koniec otrzymać parasol, który będę potrafił rozkładać, by mnie chronił. Na ile mnie się to udało, czas pokaże. Wiem natomiast, że to wszystko ode mnie zależy i póki się tego trzymam, to daję radę.

Moim parasolem są spotkania z terapeutą, kontakt osobisty, telefoniczny i wirtualny z drugim trzeźwiejącym alkoholikiem, mitingi, trzymanie się zaleceń, unikanie sytuacji ryzykownych i kilka innych. Moja zmiana zaczęła się od chęci, od pragnienia bycia trzeźwym. Przyjąłem do wiadomości, że jestem alkoholikiem. W dodatku bezsilnym, bo to on panuje nade mną, a nie odwrotnie. Podporządkowałem się temu i z tym nie walczę. Nie tworzę kolejnych własnych teorii, bo nie chcę znowu upaść ryjem w ziemię. Po prostu robię co mogę, by do tego nie dopuścić.

Nawet to, że piszę tutaj daje mnie dodatkowe bezpieczeństwo. Po pierwsze, mogę się do woli "wygadać". Poza tym, jako że wypowiadam się publicznie, to siłą rzeczy przedstawiam swoją historię wielu ludziom. Nie wyobrażam sobie tym samym, by ktoś z moich znajomych, którzy do tej pory nie wiedzieli o moim alkoholizmie, chciał mnie teraz zaprosić na piwo. Mój parasol jest w mym mózgu. Wystarczy tylko go rozkładać, gdy nadchodzi niepogoda. Proste?
texte et photo par Raphaël

2 komentarze:

  1. Bardzo piekne porownanie z tym parasolem. Zawsze go otwieraj, gdy zajdzie potrzeba, jak tylko zaczyna troche kropic, otworz, bo w przeciwnym przypadku zmokniesz i znow, bedziesz " chory".!! Przyslowie mowi:

    NOS PARASOL NAWET PRZY PODODZIE, wiec nie zapominaj o nim, tylko go nos i otwieraj, w kazdej potrzebnej chwili, bo on Cie uchroni nie tylko przed deszczem... Pozdrawiam Cie serdecznie.:):)..
    .PS. Ci dawni znajomi jak chca "moknac", niech "mokna", Ty masz parasol i wiesz jak go uzywac.. Powodzenia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkąd się dowiedziałam, to proponuję jedynie kawę :)
    Podziwiam Cię, Rafik :)
    Wierzyłam w Ciebie, odkąd Cię poznałam, Kiedy nawet jeszcze nie wiedziałam z czym się borykasz... Ale nie wierzyłam, że to się stanie tak niemal od strzału... A stało się :)
    Dokonasz jeszcze naprawdę wielkich rzeczy :)
    Jeszcze troszeczkę :)

    OdpowiedzUsuń