wtorek, 20 października 2015

Dzień pięćdziesiąty ósmy...

Z zeszytu:

"Dzisiejsza poranna zaprawa została skrytykowana na społeczności. Zbyt dużo ludzi kombinować zaczyna. Ja starałem się ją prowadzić, by wszyscy w miarę zadowoleni byli (1). Społeczność przez to wszystko długa i burzliwa była. Podsumowanie tygodnia i cztery wyjścia. Dwie osoby doszły. Do Biedronki bardzo szybki wypad był, bo czas nam się przez dyskusje skurczył.

Nawet przedpołudniowe spotkanie grupy tylko godzinę trwało, a mimo to na obiad się spóźniliśmy. Później był już normalny ciąg dalszy. Oba spotkania z Z. Następnie ciekawy wykład z L., po którym poszedłem do niej porozmawiać indywidualnie. Sama zaproponowała, siedziałem ponad godzinę. Dowiedziałem się, że w środę, ósmego, wychodzę. Powiedziała też, że wbrew temu, co sądzę mam bardzo trzeźwe myślenie. Tym samym jestem psychicznie dużo dalej niż większość. Ciekawe.

Dzwoniłem do E. W pociągu siedzi w drodze do Poznania, by jutro dotrzeć do Gniezna (2). Koleżanka A. jakaś zamknięta jest dzisiaj. Pod wieczór spała, nawet na kolację nie przyszła. Później wylazła, to sobie posiedzieliśmy trochę. Kolega K. poprosił mnie o pomoc w napisaniu pracy, czyli o podanie konkretnych przykładów (3)."

(1) Ciężko jednak, bo to co dla jednych nudne, dla innych męczące jest itp.
(2) Na zjazd byłych pacjentów.
(3) W żartobliwej formie podczas luźnych rozmów sypał nimi jak z rękawa. Gdy przychodziło do poważnego opisu, to nie dawał rady.
(<< dzień pięćdziesiąty siódmy) (dzień pięćdziesiąty dziewiąty >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz