poniedziałek, 5 października 2015

Dzień pięćdziesiąty drugi...

Z zeszytu:

"Od rana nic ciekawego. Jak to bywa w weekend, społeczność trwała trzy minuty. Po dziesiątej mieliśmy wykład z nawrotów (1). Bez szału jak dla mnie, ale zawsze coś ciekawego wyciągnąć można. Prądu długo dziś nie było i w związku z tym, utrudnienia z kawą.

Dostałem sms do B., że myśli o mnie chwilami. To miłe, muszę do niej zadzwonić. Po obiedzie, który cholernie lipny był, poszedłem się zdrzemnąć. Ponad dwie godziny, aż wykład przespałem (2). Ponoć ciekawy był, więc trochę szkoda. Wstałem dopiero przed mitingiem. Dziś spiker przyjechał - bardzo fajny gość. Trochę mnie w trakcie sąsiedzi wkurzyli, bo se gadać zaczęli. Zmieniłem miejsce i poprosiłem, by się zamknęli (3).

Po kolacji się wykąpałem, a później ostrzygłem kolegę R. spod szóstki. Dał za to piątaka. Pożyczyłem też maszynkę D. i K."

(1) Nie wszyscy, bo to zajęcia dla "zaawansowanych" są. 
(2) Rzadki przypadek, bo na zajęcia zawsze budzili.
(3) Bardzo nie lubię takich sytuacji, bo uważam, że jeśli kogoś nie interesuje, to powinien wyjść i nie przeszkadzać.
(<< dzień pięćdziesiąty pierwszy) (dzień pięćdziesiąty trzeci >>)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz