Zgodnie z planem, trzydziestego pierwszego grudnia, udaliśmy się do warszawskiego klubu Poznańska 38.
Po przekroczeniu skromnego progu przywitała nas jak zwykle przyjazna atmosfera i chyba jeszcze więcej pogodnych twarzy, niż widuję tam innymi razy. Ponadto szybko się okazało, że większość gości była już obecna. Nie nazwałbym tego tłumem, ale może i dobrze, wystarczyło przestrzeni dla wszystkich. Jedzenia również, heh. Było go tyle, że jeszcze dwa dniu później można się było nim raczyć.
Muzyka z głośników leciała przeróżna i jestem przekonany, że każdy odnalazł tej nocy swój ulubiony klimat. Tym bardziej, iż chyba wszyscy częściej lub rzadziej, ale odwiedzali parkiet. Ja oczywiście również, choć jadąc tam odczuwałem lekką niepewność, o której wspomniałem tutaj >>. W sumie bawiłem się doskonale, nie czułem skrępowania, zdenerwowania ani innych negatywnych rzeczy. Po prostu pełen luz, do którego osiągnięcia nie potrzebowałem ani grama alkoholu. Rewelacyjna sprawa!
Choć główną atrakcją były tańce, hulanki, to nie zabrakło nam czasu na poznawanie ludzi, rozmowy miej i bardziej poważne, śmiechy i inne żarty. Taka sobie przyjacielska atmosfera mimo przewagi obcych mi ludzi. Bardzo interesujące zjawisko, które fascynuje mnie od dawna w kontaktach z innymi uzależnionymi. Widzę kogoś po raz pierwszy, a już częściowo go znam.
W przerwie na papierosa, stojąc przed widniejącymi na zdjęciu drzwiami, uświadomiłem sobie pewną ważną rzecz. Otóż ostatnio podczas imprezy tanecznej byłem trzeźwy na baliku w szkole podstawowej...
Kilka zdjęć obejrzeć można na bukfejsie poznańskiej.
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz