Jak nietrudno się domyślić z listy osób, z którymi warto rozmawiać, byli skreślani kolejno wszyscy, którzy mieli cokolwiek do powiedzenia w kwestii mego picia. Nie oznacza to, że pijący byli OK, bo taki to tylko ja byłem. Pępek świata w swym pijackim amoku. Chwała należała się jedynie tym, którzy nie wchodzili mnie w drogę, nie wdawali się w sprzeczne dyskusje, nie próbowali mnie niczego pokazać, ni udowodnić. Wtedy miałem o nich jako takie zdanie. Przynajmniej w danym momencie...
W piciu nie miałem zbyt wielu bliskich osób, a zważywszy fakt, że przeważnie piłem sam, to również inni pijący nie byli mnie potrzebni. Zasadniczo jak się dobrze rozkręcałem, to nikt wokół istnieć nie musiał, a jeśli chciał zaistnieć, to stawał się wrogiem. Często postrzegałem ludzi jako wredne postaci, które chcą mnie flaszki pozbawić. Może nawet całej mej zabawy z procentami w roli głównej? Banda debili.
Mój obecny stan powoduje powoli coś, czego raczej nie znałem. Zaczynam dostrzegać w ludziach ludzi. Uczę się widzieć ich osobowość i uczucia oraz rozumieć ich zachowania. Rozumieć, a nie patrzeć na nie jedynie przez pryzmat przydatności lub nie. Oczywiście nie wszystko i nie każdego mam szansę zrozumieć, lecz w chwili obecnej staram się przynajmniej nie oceniać, a tym bardziej, nie nadto krytycznie. Kiedyś nie rozumiejąc zaliczałem do grona debili, olewałem i szedłem dalej.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie można pokochać całego świata, ale przynajmniej można postarać się zmienić swoje doń podejście. Nie uniknę wrogów i ciągle może pojawić się ktoś "do odstrzału", jednak teraz potrzebny jest rzadki i mocno uzasadniony powód. Powoli zatracam łatwość negowania i to mnie właśnie raduje.
Skoro alkoholizm jest chorobą uczuć, to trzeźwienie nauką o nich. Przede wszystkim chodzi o rozpoznawanie własnych i odpowiednią ich interpretację. Również interpretację uczuć wobec ludzi, dzięki czemu można eliminować spojrzenie typowo negatywne, a tym samym krzywdzące. Ciągle uczę się nowych rzeczy i droga przede mną dłuższa niż się zdaje. Pewnie nawet nigdy nie dotrę do celu, ale nie to jest najważniejsze. Grunt, że kierunek obieram poprawny i to mnie właśnie cieszy w trzeźwieniu...
* Nie jestem pewien, czy słowo "debil" dobrałem prawidłowo i czy obrazuje ono to, co mam na myśli. Zastosowałem je jako synonim określenia negatywnego i oczywiście obraźliwego.
texte par Raphaël, photo: l'internet
Rezygnujac z alkoholu człowiek dowiaduje się kto jest prawdziwym przyjacielem i na kim mozna polegac, a kto byl jedynie kolegac do posiedzenia przy piwie
OdpowiedzUsuń