poniedziałek, 24 lutego 2014

Z jakiego powodu i kiedy stałem się alkoholikiem?

Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to pewne jest jedynie, że nigdy tego nie planowałem. Zacząłem pić jak każdy chyba. Po raz pierwszy sięgnąłem po alkohol z czystej ciekawości. Chciałem sprawdzić jakie ma działanie, co spowoduje, jak się poczuję itp. Wtedy nie było to jakieś super fajne doznanie, jednak szybko zaczęło się robić ciekawie. Dory humor, luz, energia, odwaga i pewnie jeszcze kilka pozytywnych odczuć sprawiły, że nie zraziłem się do napojów procentowych, a zacząłem po nie od czasu do czasu sięgać. Brzmi niewinnie? Oczywiście. Do czasu tak było, jednak w pewnym momencie coraz bardziej zaczęło mnie się to podobać. W miarę jak miałem ku temu sposobność coraz częściej sięgałem po alkohol. Zacząłem o nim myśleć, a wiele rzeczy planowałem pod kątem spożycia. Coraz bardziej intensywnie.

Pojawiły się pewne nawyki, które z czasem okazały się zgubne. Generalnie granica między zdrowym, a nałogowym piciem jest bardzo cienka. Bardzo wiele tak naprawdę zależy od indywidualnych predyspozycji. Moje akurat zaprowadziły mnie na manowce choroby alkoholowej. Nadmiernie spodobał mnie się sposób w jaki mogę (w sztuczny sposób) kierować swoim samopoczuciem. W miarę jak ów zachwyt wobec wpływu procentów na mój organizm się rozwijał, popadałem w coraz większe tarapaty. Nieświadomie oczywiście, bo jak wspomniałem na początku, nigdy w życiu nie sięgnąłem po kieliszek z zamiarem uzależnienia się od niego. Wszystko to następowało płynnie w miarę upływu czasu. Następowało i postępowało, aż z czasem kompletnie utraciłem nad tym kontrolę.

Oczywiście przez długi czas tego nie zauważałem. Byłem przekonany, że wszystko jest w porządku, że nikt inny niż ja, nie jest panem sytuacji. W końcu pojawiły się sygnały z zewnątrz, które wysyłane były przez otoczenie. Je również ignorowałem, lecz nie dlatego, że miałem w dupie to, co mówią inni. Byłem świecie przekonany, że po prostu się mylą, źle odbierają sytuacje i generalnie wcale mnie nie znają. Może i w większości nie znali, ale mieli oczy. Mieli również, co najważniejsze, trzeźwe spojrzenie, a ja zapewne już takowe utraciłem.

Tym oto sposobem alkohol stawał się coraz bardziej integralną częścią mojego życia. W końcu zawładnął nim całkowicie. Tak mocno, że nawet ja sam zacząłem dostrzegać problem. Było już jednak za późno. Wszelkie próby udowadniania sobie i światu tego, że jestem w stanie stawić czoła problemowi spełzały na niczym. Mało tego, pogłębiały dodatkowo mój stan. Po okresach nie picia, które wynikały z bardzo różnych czynników, zawsze prędzej czy później następował nawrót. Niemal każdy był gorszy w skutkach od poprzedniego, powodował więcej problemów, sprawiał, że coraz bardziej się pogrążałem. Tak było aż do niedawna, czyli do momentu, w którym doszedłem do wniosku, że mam dość. Utraciłem wszystkie siły i doszedłem do wniosku, iż sam nie dam rady. Właśnie wtedy udałem się na terapię.
Jak zatem brzmią odpowiedzi na zadane w temacie pytania? Nie mam pojęcia. Na pewno nie są jednoznaczne. Nie potrafię znaleźć powodu ani umiejscowić w czasie przełomu, jaki nastąpił w moim piciu czyniąc zeń zachowanie chorobliwe. Być może, gdybym szczegółowo przepracował całe życie począwszy od pierwszego kieliszka, to udałoby się dojść do jakiś wniosków. Nie sądzę jednak, bym odnalazł jakieś twarde konkrety. Poza tym, jestem przekonany, że taka wiedza do niczego nie jest mnie potrzebna. Nawet gdybym ją posiadł, to w żaden sposób by mnie to nie pomogło. Było, minęło i czasu nie cofnę. Teraz pozostaje mnie żyć dalej i iść swą ścieżką naprzód walcząc o utrzymanie trzeźwości.
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz