piątek, 20 listopada 2015

Wiedza kontra impuls - dlaczego zapiłem?

Niestety, idealny nie jestem i nie zamierzam tego ukrywać, zaprzeczać, czy kogokolwiek oszukiwać. Zdarzyło się niedawno, że wyzerowałem swój "licznik trzeźwości", a piszę o tym po pierwsze, ku przestrodze, a ponadto dlatego, że szukam odpowiedzi na pewne pytania. Szukam zrozumienia i rozwiązania na przyszłość. Od początku jednak...
Przeprowadziłem kiedyś rozmowę z pewnym terapeutą, z którym wcześniej się nie znałem. Po pół godziny stwierdził on "wiedza godna podziwu, jest pan niesamowicie wyedukowany". No właśnie. Po co mi zatem terapeuta i te wszystkie inne "szopki" związane z trzeźwieniem? System życia bez alkoholu, który zamierzałem doprowadzić do perfekcji okazał się jednak dziurawy, a cała moja wiedza jakby nagle zniknęła.

W głowie pojawił się impuls i niejako zapomniałem o wszelkich zasadach. O tym, że można pójść na miting, że mogę zadzwonić do terapeuty, że mam też wiele numerów do innych alkoholików. Zapomniałem o wsparciu mojej wspaniałej rodziny, która nie pozostawiłaby mnie samego. Wiele innych, przyjaznych mi osób również wyciągnęło by do mnie rękę w chwili kryzysu. Opcji samoobrony jest naprawdę wiele i teoretycznie wystarczy z nich tylko skorzystać. Pojawił się jednak ów impuls, czyli po prostu zachciało mi się pić.

Włączyły się wszystkie mechanizmy uzależnienia (eh, znów ta wiedza) i poszedłem po wódkę. Co sobie wtedy myślałem? Kompletnie nic poza tym, że mam chęć się nawalić. Dlaczego? Z perspektywy czasu zupełnie bez powodu, choć w danym momencie szukałem oczywiście samousprawiedliwienia. W efekcie, jak wspomniałem, poszedłem po wódkę. Ostatnio, gdy tak miałem ogarnąłem się w ciągu doby. Tym razem było gorzej i poleciało z dziesięć dni. Dokładnie nie pamiętam, bo to był jakiś szał, amok.

Uratowała mnie ukochana wyciągając z izolatki. Tak, miałem już świadomość beznadziei sytuacji i nie zamierzałem nikogo tym zatruwać. Postanowiłem się zaszyć w kompletnej samotności i... Sam nie wiem czego chciałem. Po prostu piłem, a myśli miałem różne. Głównie rozbijały się o to, że mam wszystko w dupie i najlepiej jak tu zdechnę z kolejną butelką w dłoni. Takie marzenie miałem i jest to jedna z nielicznych rzeczy jakie z tego czasu pamiętam. Nie wiem gdzie bywałem, co robiłem, jak i dlaczego, lecz mam świadomość tego, że chciałem pić aż do końca.

Jaki miało to sens, tego nie wiem. Spytany przez kogokolwiek mogę się obecnie określić się jako szczęśliwy człowiek. Z problemami, jak każdy i nie zawsze uśmiechnięty, lecz ogólnie jest mi dobrze. Mam wszystko czego pragnę i wszystkich, których kocham, a to co mogę osiągnąć jest w zasięgu ręki. Mam pewne plany i chęci do ich realizacji. Nie borykam się sam z codziennością, bo jestem kochany, wspierany.

Po co się zatem napiłem? Z całym tym dorobkiem jaki obecnie posiadam i tytułową wiedzą, nie powinno mieć to miejsca. A jednak się zdarzyło i powiem Wam, że nie mam pojęcia dlaczego. Zwyczajnie chciałem się nachlać i to właśnie zrobiłem. Nie chciałem nikogo zranić, zdenerwować, czy zawieść, lecz stanąłem na rozdrożu i skręciłem ku wódce. Czy żałuję? W sumie nie, bo po całej tej akcji zwróciłem się ku Bogu. Ja, dumny ateista odkąd tylko pamiętam, uwierzyłem w Niego i to, że może mi pomóc. Cokolwiek kto o tym myśli (jak zawsze - mało mnie obchodzi), polubiłem modlitwę jako uzupełnienie mej wiedzy.
texte et photo par Raphaël

2 komentarze:

  1. Rafał, odkąd Cię bliżej poznałam, niemal codziennie modlę się w Twojej intencji. Chcę, żebyś to wiedział.

    OdpowiedzUsuń