czwartek, 12 listopada 2015

Dzień sześćdziesiąty trzeci - ostatni

Z zeszytu:

"Ostatni dzień pobytu. W większości spakowany byłem już wczoraj. Pozostało mi jedynie dokończyć dzieła. Rano oczywiście zdjąłem pościel z łóżka i zaniosłem do prania. Śniadania jeść nie mogłem. Dwie zupy tylko, a resztę wydałem. Miałem spory stres przed społecznością. Przygotowałem sobie wcześniej notatkę na pożegnanie (1). Wiele osób nie wierzyło i nie akceptowało, bym miał czytać z kartki. Wziąłem ją jednak z sobą choć nie przeczytałem. Powiedziałem z głowy wszystko, co chciałem i później już tylko słuchałem.

Najpierw odezwał się oczywiście Z. Później także L., a następnie o dziwo również K. Wzruszyłem się... Fajnie gadali. Poza tym nie widziałem przedtem, by aż trójka gadała przy odejściu pacjenta (2). Dołożyła mi jeszcze K. salowa, która mnie osobiście pożegnała, gdy kończyła pracę.

Tylko jedna, przedpołudniowa grupa była, bo później jakąś naradę mieli. W pierwszej części z L. byliśmy, a po przerwie przyszedł Z. Później poszedłem do sekretariatu, by skserować spis mitingów AA. Była tam S., która dodatkowo bardzo serdecznie ze mną pogadała. Potwierdziła, że mam ogromny potencjał.

Po obiedzie (dwie botwinki zjadłem) już tylko na mamę czekałem. Przełożyłem wyjazd z 15 na 14 skoro grupy już nie było. Pożegnałem się z ludźmi (mniej lub bardziej serdecznie) i polazłem do samochodu."

(1) Pacjent wychodzący proszony był o kilka słów. Czego się dowiedział na terapii i jaki ma plan na dalsze leczenie. 
(2) Z wrażenia zapomniałem, iż "przemówiło" czterech, nie trzech terapeutów. Rzadki przypadek.
(<< dzień sześćdziesiąty drugi)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz