Nie do końca zgadzam się z teorią, że alkoholik, gdy przestaje pić to zamienia wódkę na coś innego. Owszem, często zamienia, ale wcale nie musi to oznaczać przeskoku z jednej czarnej dziury w drugą. Będąc uwikłanym w tę chorobę uczuć, z którymi w większości pozostawałem sam, mam dość silną potrzebę wyrażenia siebie lub rozładowania emocji. Wiem też doskonale, że nie jako jedyny. Sposobów na to jest niemal tak wiele, jak wielu nas krąży po tym ziemskim padole. Jedni piszą, mówią lub prowadzą niekończące się monologi (choćby z samym sobą, jak ja), a inni na ten przykład, wyrażają się muzyką.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, by odnaleźć sposób na buzujące w nas emocje. Taki sposób dla siebie, bo przeca to nieważne, czy inni czują to tak samo, czy może całkiem inaczej. Dla mnie przykładowo hip hop nie jest muzyką, która w duszy gra. Nie zmienia to faktu, że zawsze podziwiam ludzi z pasją i to, że dzięki niej potrafią odnaleźć się w otaczającym świecie. Podobnym przykładem może być bieganie. Znam ludzi, którzy odnaleźli w nim ujście swych emocji i choć uważam to zajęcie za potwornie ludne, męczące i ogólnie beznadziejne, to podziwiam ich zapał. Przykładów, gdybym głębiej pomyślał, mogę znaleźć więcej. Nie o to jednak chodzi, by tworzyć jakąś listę, lecz by odnaleźć w sobie coś, dzięki czemu alkohol przestanie być najważniejszy. Często jest nawet tak, że wystarczy po prostu wrócić do pasji, którą się kiedyś zapiło. Albo którą zaniedbywało, tak jak ja moją grę w bule...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz