Opowiadał on, że od dziecka interesował się tym, co spożywają dorośli. Sam z siebie, tak po prostu. Odkąd pamięta spijał wszystko co zostawało po imprezach rodzinnych, a najbardziej interesowały go te malutkie szklaneczki. W związku z tym, że nikt nie spieszył się ze sprzątaniem stołu, miał sporo czasu na degustacje, które wspomina jako bardzo radosne doznania.
Gdy ciut podrósł i zaczął rozumieć, że wesołość kryje się właśnie w tych trunkach, którymi go nie częstują, rozpoczął bardziej zaawansowane działania. Zaliczało się do nich osuszanie pozornie pustych butelek, smakowanie tego, czego akurat przed nim nie zamknęli itp. Z czasem odkrył, że cuda mogą kryć się w piwnicy, w tej wielkiej butli. Nawet gdy świeciła ona już pustkami, to niekiedy zostawały w niej "zaczarowane" owoce.
No i tak sobie potajemnie testował ów kolega, zafascynowany dobrem, którym dysponowali dorośli. Był na tyle skuteczny w tym umiłowaniu, że obecnie spotykamy się co tydzień na mitingach AA...
texte par Raphaël, photo d'internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz